Bantayan Island " Teraz nie czas myśleć o tym, czego nie masz. Myśl, co potrafisz zrobić z tym co masz."
Otwieramy oczy, deszcz leje po okiennicach, znów nic z tego., kolejna noc zarwana, nie uda nam się popłynąć Przysypiamy gdy nagle budzi nas głoś "dziewczyny śpicie". Zrywamy się na równe nogi. Ubieramy się dosłownie w kilka sekund. Spodenki, buty, bluzeczka i wiatrówka tak na wszelki wypadek.
Idziemy w ciemności, rybacy oświetlają nam drogę latarkami. Zastanawiam się jak oni mogą tak co noc o tej porze wstawać? Idziemy w kompletnej ciemności tylko księżyc łaskawie doświetla nam drogę, latarki rybaków punktowo wskazują nam kierunek.
Dobrze, że chociaż z tego pośpiechu nie zapomniałyśmy butów do wody, obowiązkowo o tej godzinie, bo nie wiadomo gdzie się stawia stopy. Na tej części półkuli jeżowce dają się we znaki, uważać trzeba bardzo.


Wreszcie zarzucona sieć zostaje systematycznie wciągana do łodzi. Pierwsze dwie ryby na początku sieci. Uśmiechamy się z radością. Pewnie to dlatego, że to my tutaj jesteśmy, będzie pełna łódż ryb.
I nagle głucha cisza za każdym wyciągniętym metrem sieci, pustki, dalej pustki, totalnie głucha cisza.
Czekamy z niecierpliwością i nic. Jesteśmy przerażone. Każda jednak pokazująca się w sieci ryba wzbudza w nas entuzjazm. Naliczyłyśmy 10 sztuk ryb, jeden ślimak i jedna tygrysia krewetka. Boże pomyślałam 10 sztuk ?!. To przecież dramat. Słonce powoli wyłania się z tafli wody. Kilometry sieci zostają wciągnięte na łódź. Wracamy.
Cisza wokoło odbija się o uszy. Beatka ma zamknięte oczy. Ja, patrzę w niebo czasem w wodę, łzy lecą mi po policzku. Uświadamiam sobie po raz kolejny, że życie kompletnie nie jest sprawiedliwe, komplikuje wszystko, cokolwiek zaplanujemy. Patrzę na zmęczone twarze rybaków wysmagane wiatrem. Zmarszczki od kolejnego zmartwionego dnia, dłonie pocięte od ciężkich sieci. Dłonie, które każdego dnia moczą się w słonej wodzie. Rany nie mają możliwości się zasklepić. Oliwkowa skóra co dzień wystawiona jest na słońce, wiatr, deszcz, daje mi do zrozumienia, że każdy ranek i każdy wieczór to ich ciężka praca.
Nie wiem dlaczego połowy słabe. Może to pora roku, może pora miesiąca może układ księżyca. Chcę wierzyć, że to nie wynik dwóch białych kobiet na ich pokładzie.
Raczej nie zabierają kobiet na łódkę tym bardziej białe ja alabaster kobiety. Zrobili wyjątek.
Powoli dopływamy do brzegu, na plaży tylko błąkające się bezdomne psy.
Wysiadając dostajemy dwie ryby. Po jednej dla każdej. Dwie ryby!. A oni mieli tylko 10 sztuk! Cieszą się, że dali nam coś od siebie ale chyba nie wiedzą do końca, że dali nam dużo więcej, dali nam siebie. Dali nam pokorę. Teraz uświadamiam sobie, że nic już nie będzie tak jak zawsze. Nie wiem jak im dziękować ale na pewno wiem już co z tym zrobić. To była ciekawa lekcja.
Głupio jest nie mieć nadziei.
Ernest Hemingway – Stary człowiek i morze


Komentarze
Prześlij komentarz