Wina, wina dajcie, czyli winny Chorwacki raj Vuglec Berg.




Chorwacja jaka jest,  już prawie każdy z Was wie bo tysiące z Was rok rocznie odwiedza to miejsce. 

Każdy z Was znajduje tu mały raj by chociaż  na chwilę oderwać się od codziennośći. 

U mnie decyzja odwiedzin tego kraju zapadła tak szybko, że gdy tylko o tym pomyślałam  już mknęłam  autostradą A1 w kierunku granicy Chorwackiej. 

Wraz ze mną dwie moje przyjaciółki, które to podczas podróży odgywały swoje znaczące dla mnie role. Podział ról wytorzył się tak samoistnie, że nawet najlepszy przywódca nie  byłby w stanie tak trafnie tego rozdzielić. 

Każda  sekunda, minuta i godzina spędzona w samochodzie upływała nam na rozmowach, śpiewach, śmiechach i oczekiwaniu tego co nieznane. 

Wielu moich znajomych przygotowało mnie na to co znajdę w Chorwackim raju, ale nikt nie spodziewał się, że to właśnie ja zacznę wina! 

Z drugiej znów strony, każdy kto choć czasem tutaj zajrzy wie, że codzienność dla mnie inne ma imię.  

Granicę z Chorwacją przekraczałyśmy więc pokonując Słowenię prawie, górskim szlakiem. Na szczęście omijając wszystkie godzinne korki czekania na głównymi przejściu granicznym. 



Cztery samochody na Chorwackich granicach  pkus trzy dziewczyny w polskim samochodzie nie zrobiły wrażenia na celniku i nie chąc od nas nic oprócz pięknego uśmiechu czym obdarowałysmy go po stokroć   w zupełności mu wystarczą na długo. 

Górskie tereny okazały się dla mnie ekscytującym wyzwaniem, ilość serpentyn wąskie dróżki i oszałamiające widoki. 

I kiedy już prawie byłyśmy u celu naszego pierwszego noclegu wjeżdzając pod bardzo stromy podjazd poczyłam się jak off road'owiec. Maska mojego samochodu opadła pionowo wraz z nami. 

Emocję większe niż na największych zawodach rybackich. 

Potem tylko, krótka wąska ścieżka i samochód wraz z nami a może odwrotnie, dotrał na miejsce. 

Witamy w Vugel Berg ! Kamienna tablica z pięknym symbolem winnego raju. 

Wiedziałyśmy, że jeszcze chwila i przemyślcie  napisane te słowa, będziemy w niebie. 

Po pierwsze na ogromej wysokości, po drugie, czyż ktoś kto właśnie jedzie do miejsca gdzie jeden z najstarszych napojów bogów nie  powiniem czuć się jak w niebie. Ot, właśnie już wiecie o czym piszę😁. Co niewątpliwie się udało, bo ilość kieliszków jaki wypiłyśmy pierwszego dnia przekroczyły nasze oczekiwania a i czułyśmy się z tym, niewątpliwie przyjemnie

Vuglec Berg tutaj tradycja połączona jest z nowoczesnoscią. 

Winiarnia „Vuglec Breg” powstała w 2003 roku jako ważny element oferty agroturystycznej.  Na południowych zboczach wzgórza, gdzie kiedyś znajdowały się pozostałości po opuszczonych winnicach, zasadzono 16 000 nowych, wysokiej jakości winorośli.  Nowa winnica zajmuje powierzchnię około 4 hektarów.

Właściciel, którego miałam tą przyjemność poznać w drugim dniu kiedy to z mokrą głową i prawie skąpym ubraniu chciałam tylko przemknąć bardzo wczesnym rankiem do samochodu.  I zawsze w takich sytuacjach wydarza się to to wydarzyć się nie powinno. Spotykasz tego najważniejszego. 

Ale tak sympatyczna rozmowa sprawiła, że zapomniałam szybko po co w zasadzie miałam pójść

 do samochodu, za to dowiedziałam się jak się tutaj wszystko zaczęło. 

Chcac podtrzymać wielowiekową tradycję uprawy winorośli i winiarstwa w „Vuglec Breg” stworzono właśnie to miejsce.  

Ogrom pracy jaki tutaj stworzono widać w każdym zakątku tego miejsca. 

Każdy szczegół nadaje charakter swojej wyjątkowości. 

Wszystko, co zostało „odrodzone” lub zbudowane w Vuglec Breg, zachowuje ducha tradycji Zagorje.

 Osada obejmuje 16 pokoi i 3 apartamenty, łącznie 50 łóżek, rozmieszczonych w taki sposób, że wnętrze każdego z sześciu domków w prosty sposób nawiązuje do tradycyjnej historii Zagorje.

Każda z nich jest inna i dostosowana do współczesnych potrzeb i komfortu, zgodnie ze standardami dzisiejszej turystyki.

Obszar zewnętrzny to historia sama w sobie.  Piękne kwiaty i rośliny, które rosną wokół każdego domku – Lac, Mica, Dragec, Imbra, Jana i Jagica – dodają jej bajkowego wyglądu, który od pierwszego wejrzenia urzeka chyba każdego. 

Jeśli zastanawiacie się, dlaczego te domki i chaty noszą stare nazwy Zagorje, to dlatego, że noszą nazwy ich dawnych właścicieli.

W osadzie znajdują się także restauracja i winiarnia. 

My, rezerwując sobie nocleg wybrałyśmy chatę Imbra. 

A w niej malutki komfortowy pokoik z pięknym tarasem posiadającym jaccuzi oraz jeszcze piękniejszym widokiem na będące w rozkwiciw winorośle. 

Po całym dniu podróży przyjemność jacuzzowej kąpieli połączona z ichniejszym bąbelkowym winem uspokoiła każdy odcinek nadzego wygniecionego ciała. 

Babelki rozkosznie rozchodziły się na zewnątrz a i dostarczana porcja bąbelków od środka rozlużniała nas , wprowadzając w wyśmienity nastrój. 

Jeszcze tylko pyszna kolacja , potem wizyta w winarni i mogłyśmy kompletnie zakonczyć ten jakże pięknie rozpoczęty Chorwacki raj. 

























































Komentarze

Popularne posty z tego bloga

TEKLA . Czy znacie magiczne drzewo z największą w Polsce pustą dziuplą ? Topola Tekla i Zamek w Chudowie polecają się na weekend.

Sułtanat Omanu kraina wiecznej szczęśliwości

MATERA Jak przeniosłam się w czasie o 2000 lat

Bantayan cz.1 Filipińska wyspa uśmiechu i szczęścia "To co się wydarza, jest jedyną rzeczą, jaka mogła się wydarzyć."Nic, absolutnie nic z tego, co nam się przytrafia, nie mogło wydarzyć się inaczej. Dotyczy to nawet najdrobniejszych szczegółów "

Alberobello kraina baśni